Deus Ex, Ion Storm 2000
Jeśli słyszałeś kiedyś, że Deus
Ex to świetna gra, ale jesteś maturzystą w kwietniu, biznesmenem w
kryzysie, matką karmiącą albo chociaż wrogiem gier computerowych
to radzę się do niej nie zbliżać, bo potrafi wciągnąć jak
odkurzacz i posiekać jak blender. I jest cholernie długa!
Ten mix skradanki, erpega i strzelawki
uznawany przez wielu za najlepszą grę w historii gier, jest iście
wspaniały. Ja sam nie potrafię dokładnie określić na czym polega to, że ta gra chwyta za gardło, bo jest wiele rzeczy, do
których mógłbym się w niej przyczepić, z drewnianymi dialogami i
masą ciągle niepoprawionych błędów (jeden z nich zniechęcił
mnie nawet do grania, ale wybaczyłem i nie żałuję. Od razu radze
zainstalować nieoficjalny patch 2.0) na czele.
Może chodzi tu o fabułę, która
łączy w sobie tyle teorii spiskowych, że nawet Dan Brown by się
zawstydził, a wszystko to w cyberpunkowym sosie? Fajna jest, ale to
nie tylko to.
Wiem! To pewnie ta swoboda, którą
wszyscy zachwalają! Bo tu wroga można zabić (masą broni od noża,
przez łom, pistolet, karabin, strzeblę, snajperkę, granaty,
wyrzutnię rakiet czy na przeprogramowaniu działek, by załatwiły
to za nas, kończąc), ogłuszyć (też na kilka sposobów), czy
zwyczajnie ominąć. Drzwi można rozwalić, otworzyć znalezionym
kluczem albo wytrychem. Mamy umiejętności bojowe, hakerskie czy
złodziejskie, do wyboru do koloru. Ale to też nie to bo ja sobie z
góry założyłem pewne ograniczenie, mianowicie takie, że gram w
sposób „bezofiarowy”, czyli mozolne skradanie, ogłuszanie i
omijanie wrogów. Zero niepotrzebnych trupów! I może granie w innym
sposobem jest super, nie wiem tego i w sumie nie chcę wiedzieć, bo to by
oznaczało przejście gry ponownie, a ja chcę mieć jednak jakieś
życie! No kurcze! Już sama możliwość, że takie założenie można
zrobić jest czymś kompletnie niezwykłym! I choć oznaczało to dla
mnie masę frustracji, a kombinację quick save/quick load miałem
opanowaną do perfekcji, i tak chciałem przeć do przodu, choć poziom
trudności gry zdecydowanie wzrósł (może dlatego tak długo w to
grałem? W końcu pewien speedrunner kończy ją w niecałe 50 min!).
Świat gry? Tu nie tylko się biega i
strzela (omija wrogów), tu sobie sporo pogadamy, połazimy po naszej
bazie głównej, poczytamy maile, odwiedzimy restauracje czy
dyskoteki. Niby nic, w Duke Nukem 3D przeca też tak było, ale jednak miło
jest móc sobie spokojnie pozwiedzać miasta, może ukraść coś z
bankomatu, a nie tylko zabijać. No ale w końcu Deus Ex ma być
erpegiem, więc powinno to być czymś normalne, ale ode mnie za to i tak wielki plus.
Do tego dochodzi jeszcze rozwój
postaci, oparty na dwóch filarach: punktach doświadczenia i
nanotechnicznych wszczepach. Te pierwsze wykorzystujemy do ulepszania
podstawowych umiejętności takich jak posługiwanie się
poszczególnymi typami broni, obsługę komputerów wytrychów czy
pływania. Te drugie nasz żołnierz nowej generacji używa by
ułatwić sobie życie. Wszczepów można mieć kilka np. kamuflaż,
ciche bieganie, większa siła, leczenie, widzenie przez ściany a ogranicza je tylko energia, którą zużywają, a którą my musimy ciągle uzupełniać. Dzięki temu jeszcze lepiej
możemy dostosować naszą postać do swojego stylu grania.
Żaden z tych elementów sam w sobie
nie czyni tej gry tak genialnej, to oczywiście połączenie ich w
jedną, niesamowicie spójną całość daje ten efekt i co najważniejsze to działa nawet dziś,
trzynaście (shit!) lat po jej premierze.
I można by powiedzieć, że to trochę
monotematyczna gra, w końcu każda misja to w zasadzie to samo:
plansza gdzie z punktu "a" musimy dostać się do punktu, powiedzmy "g".
I wcale nie oznacza to, że najpierw musimy przejść przez "b" potem "c" i
tak dalej. Gówna brama, kanały ściekowe albo wentylacyjne, a może
jakiś opuszczony budynek przylegający do naszego celu, dróg jest
wiele. I chociaż wytrawny gracz powinien przeszperać każdy kawałem
planszy, bo tu w odróżnieniu od klasycznych gier RPG nie dostajemy
punktów doświadczenia za zabijane wrogów, ale właśnie za
myszkowanie i odkrywanie sekretów, można to olać i lecieć
najkrótszą drogą! Czy to nie zarąbiste?
Ehhhh ale to też nie wszystko. Matko!
O tej grze można pisać i pisać, tylko komu by się chciało
czytać. Lepiej zagrać. Serio. No ale ja się nie mogę powstrzymać
i jeszcze opisze kilka rzeczy, które baaaardzo przypadły mi do
gustu. Obiecuje, że to już prawie koniec!
To jedna z niewielu gier, która serio
pozwoliła mi zastanowić się nad sensem zabijania przeciwników.
W zasadzie oni istnieją tu, jak w każdej innej gre, na zasadzie mięsa armatniego, mają
wiernie służyć Głównemu Złemu i posłusznie ginąć z naszych rąk. Taki np. Bond James kosi ich w filmach jak świeże
zborze. Znamy ich dobrze z filmów i gier i chyba tylko Mike
Myers się nad nimi pochyla i współczuje. I w tej grze też możemy ich
bezmyślnie kosić, bo przecież to terroryści i sługusy niedobrych
ludzi. Gdy jednak się zaczniemy się skradać za ich plecami, czasem możemy
podsłuchać ich rozmowy, albo zagadajmy szeregowców z naszego
oddziału i wtedy okaże się, że taki standardowy strażnik to
też człowiek, trafił do takiej a takiej organizacji z przeróżnych
powodów, nie każdy to skończony drań, a wręcz większość to
zwyczajni, przeciętni kolesie, którzy wykonują swoją pracę i
zwykle nie mają nawet pojęcia co też tam knują ich bossowie. Tak
ja zdaję sobie sprawę, że rozczulam się nad kupką pikseli, ale tak właśnie
działa mnie ta gra! Ma w sobie dawkę takiego realizmu, która każe
mi powstrzymać odruch pociągnięcia za spust.
Do tego jest to gra w której jest tak
wiele do odkrycia, że aż głowa mała! Co więcej jej twórcy zdają
się wyzywać gracza na pojedynek: próbuj grać tak jak się grać
nie powinno, próbuj szukać luk, błędów, zaskocz nas swoją
pomysłowością. I to jest straszne, ale w przeciwieństwie do 99%
gier wydaje się, że tu projektanci przewidzieli absolutnie
wszystko! Jakby to wytłumaczyć? Masz do wypełnienia misję i
konkretny cel, ale spróbuj go olać, pójść gdzie indziej, nie
wykonać rozkazu. Zwykle jest to trudne i wymaga nagięcia zasad gry,
ale gdy się uda, nagle się okazuje, że nie kończy się to wszystko napisem
„mission failed” i game over, że twórcy wiedzieli, że są tacy
co będą tak grali i dostosowali fabułę! Zresztą zobaczcie
filmik pod koniec tekstu, on pokazuje jedną z takich możliwości,
a uwierzcie mi jest ich mnóstwo! Nie są to jakieś ogromne zmiany,
ale jednak w grze tak nastawionej na wątek fabularny spodziewałbym się raczej wszechobecnych i jakże modnych skryptów, które
pozwalają toczyć się grze w jeden określony sposób (ale zwykle
bardzo widowiskowy) i nie mówię, że ich nie ma, mówię tylko, że można je ominąć. I choć to tylko iluzja, tu naprawdę czujemy, że to my mamy wpływ na
wszystko!
Jeśli jesteś w stanie przełknąć
nie najlepszą już grafikę (jej słabości widać szczególnie w
odniesieniu do modeli postaci), nauczyć się ogromnej klawiszologii
i nie boisz się wysokiego poziomu trudności, to ja powiem krótko:
zagraj w Deus Ex. Daj staruszkowi szansę. A może odkryjesz w zwykłej
grze coś czego nigdy byś się po zwykłej grze nie spodziewał.
A tu obiecany filmik, będący przykładem wolności w grze

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz