Californication, Red Hot Chili Peppers 1999
Dla mnie osobiście siódmy studyjny
album Red Hotów to najważniejsza płyta w życiu. Ona to nauczyła
mnie słuchać muzyki jako „cało-krążkowej” całości, a nie
tylko skupiania się na hiciorach. Cały album dorastał wraz ze mną,
każde kolejne przesłuchanie odkrywało przede mną jego nowe warstwy i smaczki.
Z początku interesowały mnie tylko
oczywistości, utwory Califonication oraz Otherside.
Później gdy mi już lekko zbrzydły, dołączyły do nich Around
the World, Parallel Universe czy przede wszystkim
absolutnie rewelacyjna Easily. A jeszcze kilka przesłuchań
później nie miałem wątpliwości, że mam do czynienia z dziełem
wyjątkowym, które należy odbierać od początku do samiuśkiego
końca.
I chociaż nie słucham tej płyty tak
często jak kiedyś, a wiele tekstów nadal stanowi dla mnie
interpretacyjną tajemnicę (i nawet nie chcę wiedzieć o co ho
autorowi, bo jeszcze po latach bym się mógł rozczarować) to moja
miłość nie słabnie.
„Californication” zostanie dla mnie
tym pierwszym, wyjątkowym doświadczeniem, ale żeby nie było
żadnych niedomówień to powiem (napiszę? Wyrażę!) to głośno i
wyraźnie: ta płyta jest WIELKA i trzyma się ciągle bardzo mocno.
Jeśli lubisz rockowe granie, a bez gitary bassowej nie możesz żyć,
przypomnij sobie co było na topie (i słusznie!) w 1999 roku.
Ocena może być tylko jedna.
Miałem problem czy na koniec przypomnieć świetną Otherside z teledyskiem, który na mojej prywatnej liście jest w TOP TEN czy może utwór jednak mniej znany. I wybrałem to drugie. Panie i Panowie przed wami najlepsza piosenka z płyty „Californication”!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz